Regulamin „Pucharu Trzech Jezior” określa, że ostatecznym zwycięzcą tegorocznej edycji zostanie ten wędkarz, który we wszystkich rundach zdobędzie jak najwyższe miejsca. Dwa tygodnie temu  triumfował JERZY PILARSKI przed RYSZARDEM ŁYDKĄ i EUGENIUSZEM SOSNOWSKIM i to oni też należeli do faworytów tej edycji. Jednak po raz kolejny okazało się, że w starciu z leszczami i płotkami mistrzowskie umiejętności nie zawsze wystarczają, a do końcowego zwycięstwa potrzebny jest też łut szczęścia i oczywiście żerujące ryby.

Wczoraj wielu wędkarzy żałowało, że powiercili otwory zbyt daleko od brzegu, bo płotki i leszcze tym razem łowili tylko SZCZEPAN STASIAK i JULIAN WOŁEJKO, jedyni, którzy zdecydowali się łapanie na tuż przy trzcinach. – Okazuje się, że na ryby konkretnej recepty nie ma i nawet wędkarzy z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem potrafią zaskoczyć – powiedział E. Sosnowski. On zdecydował się na łowienie daleko od brzegu, a to w tym dniu równoznaczne było z przegraną (regulamin PZW zezwala na wiercenie otworów tylko przed zawodami – red.) Wynik Sz. Stasiaka (1,58 kg) byłby zdecydowanie lepszy, bo tuż przed końcem zawodów holował dużego leszcza, jednak musiał go odciąć, bo był zbyt duży i nie zmieścił w lodowej dziurze. J. Wołejko łowił same płocie, a wynik 1,46 kg dał mu drugie miejsce. Trzecie miejsce z wynikiem 1,08 kg zajął prezes tego koła ZENON ŁAKOS. Wyniki niedzielnych zawodów całkowicie przewróciły dotychczasową klasyfikację i o tym, kto sięgnie po końcowy sukces przekonamy się 13 lutego, bo właśnie na ten dzień zaplanowano trzecią turę „Pucharu Trzech Jezior”.