Kolekcjonerka ptaków
ROZALIA KRASOWSKA
Pochodzi z Rzeczek, ale zaznacza, że mieszkała również w Chełpie i
Wardyniu, by w końcu w 1978 roku osiąść na stałe w Sulinie. - Będąc
młodą dziewczyną marzyłam o zawodzie lekarza. Jestem absolwentką
pierwszego rocznika studium pielęgniarskiego, które wówczas utworzono w
Choszcznie – pani Rozalia podkreśla, że nawet odbyła staż pielęgniarski.
To miłość sprawiła, że wylądowała na wsi, ale sama stanowczo zaznacza,
iż gdzieś tam w duszy zawsze czuła pęd do natury. – Marzyło mi się takie
miejsce na ziemi, które oddalone jest od ludzi. Busz, las, bez
telewizora, radia, mediów, gdzieś gdzie można obcować tylko z naturą –
nie ukrywa, że dzisiaj trochę zazdrości córce, która kupiła gospodarstwo
właśnie w takim miejscu. Po ślubie w 1978 roku, wspólnie mężem
Bogusławem zamieszkali w Sulinie i choć oficjalnie teściowa przekazała
im gospodarstwo w 1985 roku, to jednak swoją życiową przygodę z
rolnictwem liczy właśnie od 1978 roku. – Zaczynaliśmy od 13 hektarów.
Potem systematycznie dokupywaliśmy ziemię i dzisiaj gospodarzymy na 200
hektarach – podkreśla, że w tym jest również gospodarstwo, które
prowadzi zięć Robert. Wspólnie z mężem, zięciem i synem Piotrem od wielu
już lat decydują się na uprawę rzepaku, pszenicy, żyta, cykorii i
ziemniaków. Niestety tegoroczne zbiory nie są dla nich zbyt
optymistyczne, bo jak twierdzą, pogoda zdecydowanie pomieszała marzenia o
rekordowych zbiorach. – W maju, czyli wtedy kiedy zboża potrzebują
najwięcej wody, nie spadła ani kropla deszczu. Teraz z kolei jest go za
dużo i nie można wjechać kombajnem w pole. Niecałe trzy tony rzepaku z
hektara, co to zbiór? – podkreśla, że miewali już plony dwukrotnie
wyższe. Przysłuchujący się rozmowie mąż wtrąca, że jeśli chodzi o
zbiory, to wcześniejsza pszenica sypnęła im około siedem ton z hektara,
jednak tej późniejszej było już o połowę mniej. Obydwoje podkreślają, że
w ich uprawach bardzo ważna jest też cykoria. Dzisiaj z dumą patrzą na
obejście i zgodnie stwierdzają, że areału już nie będą powiększać,
natomiast postawią na jakość. Pani Rozalia twierdzi, że zawód rolnika to
trudne zajęcie, jednakże dzisiaj już nie wyobraża sobie, by mogła robić
coś innego. To właśnie tu odkryła pasję do podglądania, a dokładniej do
filmowania ptaków. – Nasze ptaki są przepiękne – mówi, że kamerę zawsze
zabiera ze sobą. Chwali się też, że podczas ostatniej wycieczki, dobrze
nam znanego dudka sfilmowała w… Izraelu. Jej najnowszą pasją są
wycieczki. – Wcześniej bałam się wsiąść do samolotu, ale dzisiaj
stwierdzam, że niepotrzebnie zmarnowałam tyle czasu – już wie, że w
najbliższym czasie zwiedzi Bośnię i Hercegowinę, a przede wszystkim
Medziugorje. Z dumą też opowiada o swoich wnukach, a przede wszystkim o
Weronice, która w lutym tego roku zdobyła srebrny medal na mistrzostwach
Polski w pływaniu na 200 metrów delfinem.
Metalowy rolnik
WIESŁAW BUCHAJCZYK
Dożynkowy starosta również pochodzi z Rzeczek. Z tą jednak różnicą, że
on tu się urodził, wychował i gospodarzy do dzisiaj. Zaznacza, że jego
rodzice przyjechali w te strony po wojnie z okolic Sieradza. - Gdy ponad
20 lat temu zaczynałem własną działalność miałem zaledwie sześć
hektarów. W tamtym czasie zainteresowanie ziemią było zdecydowanie
niższe i za hektar płaciło się około 1500 zł. Dzisiaj trzeba zapłacić
nawet 40 tys. i co gorsze, szanse na jej nabycie są raczej znikome.
Podkreślam ten fakt, by zaznaczyć, że dla mnie ważne było myślenie o
powiększaniu areału (dziś uprawia ponad 60 ha), ale nigdy nie
zapominałem o tym, żeby uczyć się nowoczesnego rolnictwa – opowiada pan
Wiesław. Podkreśla, że obecnie bez internetu nie wyobraża sobie
prowadzenia gospodarstwa. Tu wspomina pierwsze programy telewizyjne,
które zachęcały rolników do korzystania z wszelkich rodzajów wsparcia.
Już wówczas starał się być w pierwszym szeregu i jak sam zaznacza,
często inni brali z niego przykład. Swoje gospodarstwo ukierunkował na
uprawę rzepaku i pszenicy. Dodaje, że w Rzeczkach gospodaruje również
jego brat Konrad, który zajmuje się chowem i hodowlą bydła. – Każdy z
nas posiada sprzęt w całości zabezpieczający obsługę gospodarstwa, ale
jak trzeba pomagamy sobie wzajemnie – zapewnia. O tegorocznych zbiorach
mówi, że były słabe i… dziwne. – Miałem pecha, bo rzepak dwukrotnie
zniszczył grad i w efekcie zebrałem niespełna trzy tony hektara. Z
pszenicą też bywało lepiej – tu mówi o sześciu tonach. Mimo tego, że
jego zbiory często zależą od szczęścia do pogody, to jednak zapewnia, że
nigdy w życiu nie przyszło mu na myśl, by zmienić zajęcie. – To
niełatwy kawałek chleba, ale tylko ja odpowiadam za to, czy dobrze lub
źle coś zrobię. Jeśli sam popełniłem błąd, to sam muszę go naprawić –
zaznacza, że z Rzeczek też już by się nie wyprowadził. Zapytany przez nas o hobby i zainteresowania, zdecydowanie odpowiada,
że… szeroko pojęta muzyka metalowa. – To taka pasja z lat młodzieńczych.
Lubię wybrać się na koncert zespołu, ale takiego z najwyższej półki –
pochwalił się, że w lipcu we Wrocławiu na żywo wysłuchał Iron Maiden,
natomiast wcześniej był m.in. na występie Metalliki. Okazuje się, że
interesują go również inne, ale równie duże wydarzenia muzyczne. Tu
pochwalił się, że był m.in. na ostatnim koncercie Madonny. Zdradził nam
również, że podobne upodobania ma jego narzeczona Małgorzata, z którą za
dwa miesiące planują ślub.
Tadeusz Krawiec