CHOSZCZNO. Rzadko się zdarza, by jubilaci obchodzący złote gody, dokładnie w 50 lat po ślubie ponownie zawitali do Urzędu Stanu Cywilnego. Tak trafiło się ZUZANNIE i HENRYKOWI WYGLĄDACZOM z Korytowa, którzy 19 listopada 1966 roku w Zieleniewie przyrzekli sobie dozgonną wierność, a 19 listopada 2016 roku w Choszcznie odnowili przyrzeczenie i odebrali Medale za Długoletnie Pożycie Małżeńskie.
Tuż przed uroczystym odnowieniem przysięgi małżeńskiej ZUZANNA WYGLADACZ
zdradziła nam, że na ziemie choszczeńską trafiła będąc już 16-letnią
dziewczyną. – Było to w 1963 roku, a przyjechałyśmy do Kaszewa z siostrą
aż z Osmolic na Lubelszczyźnie – wspomina. Z uśmiechem na twarzy
dodaje, że już dwa lata później wybrała się na wiejską zabawę do
sąsiedniego Radunia, gdzie poznała przyszłego męża. O tym, że od razu
wpadli sobie w oko świadczy fakt, że już rok później stanęli na ślubnym
kobiercu. – Ślub cywilny braliśmy 19 listopada 1966 roku w nieistniejący
już Urzędzie Stanu Cywilnego w Zieleniewie, natomiast kościelny w
Raduniu – wylicza daty pan HENRYK WYGLĄDACZ. Obydwoje zapewniają,
że doskonale zapamiętali tamte chwile, głównie dlatego, że jeszcze
przez jakiś czas po weselu musieli mieszkać osobno.
Potem przez moment mieszkali i pracowali w Kaszewie, ale po urodzeniu
się córki oraz powrocie pana Henryka z wojska wrócili na pięć lat do
Radunia. – Przede wszystkim dlatego, że podjąłem pracę w Państwowym
Ośrodku Maszynowym w Choszcznie – tłumaczy jubilat.
Taką prawdziwą, jak
twierdzą, życiową stabilizację osiągnęli dopiero w Korytowie, gdzie
trafili w 1972 roku. – Otrzymaliśmy mieszkanie, mieliśmy pracę. Potem
nigdy już nie myśleliśmy o tym, aby cokolwiek zmieniać w naszym życiu.
Tu również wychowaliśmy dwie córki i syna. Chwalimy się też naszymi
dwoma wnuczkami i prawnuczką Michaliną. Może to nasze życie nie było
zbyt wystawne, ale nie zamienilibyśmy je na inne. W małżeństwie? Jak to w
małżeństwie. Trafiały się dni lepsze i gorsze, ale jakoś się
wspieraliśmy i jak widać, daliśmy radę – podsumowała pani Zuzanna. Na
pytanie, o to, kto rządził w domu, obydwoje spojrzeli na siebie i tylko
się uśmiechnęli. – Tata był głową, a mama szyja – odpowiedziała za nich
jedna z córek. Po odnowieniu małżeńskiego przyrzeczenia i odebraniu
Medali za Długoletnie Pożycie Małżeńskie, goście wznosząc toast, życzyli
im zdrowia, natomiast oni marzą jeszcze m.in. o tym, aby zobaczyć
prawnuczkę Michalinę w komunijnym stroju.