
Po lekturze tej książki i jakby w nawiązaniu do tytułu „Zielony karp i
okolica”, wypada stanowczo podkreślić, że nie jest to przewodnik po…
choszczeńskich akwenach wędkarskich. Jej autor, czyli
WITOLD KIEJRYS
to człowiek, który od chwili zaprezentowania wspomnianego wyżej „Motywu
pocztówki”, wyjątkowo otwarcie mówi o swoim pokręconym, przepitym i
przegranym w karty życiu, o rzadkich wzlotach i zdecydowanie częstszych
upadkach, a przede wszystkim o emocjach, które temu wszystkiemu
towarzyszyły…, i chyba nadal towarzyszą. W książce zbiera to wszystko do
kupy. Definiuje, a dokładniej opisuje w szczerych do bólu rozmowach z
trochę wyśnionym, a może bardziej wymarzonym ojcem. W zamieszczonym na
okładce komentarzu wyczytamy m.in., że jest to pełna sentymentu opowieść
o latach dzieciństwa, mocno osadzona w realiach dnia dzisiejszego. Mimo
tego, że autor ładnych parę lat temu wyjechał, albo raczej uciekł z
naszego miasta, to jednak od chwili gdy jego książka pojawiła się w
księgarni pp.
MIŃSKICH, śmiało można stwierdzić, że jeszcze raz
wrócił do Choszczna, i jak to miał w zwyczaju, zrobił to z wyjątkowym
przytupem. Są tacy, którzy twierdzą, że przeczytali książkę jednym
tchem. Innych męczy „pisanina o pokręconym życiu”, ale nie brakuje też
osób, które wręcz wynoszą go na piedestały. Ci ostatni najczęściej nigdy
go nie znali. Otwarcie przyznają, że nie mieli pojęcia, że gdzieś tam
sobie egzystuje, a chwalą go przede wszystkim za to, że jako pierwszy
choszcznianin odważył się, często podpierając się prawdziwymi imionami i
nazwiskami, na bardzo

śmiałe relacje z powojennego życia Choszczna.
Konkretnie, to Kiejrys zadedykował książkę żonie Maryni i córce Doris, a
wczoraj zapytaliśmy go o to, czy swoje dzieło kieruje do jakiegoś
konkretnego czytelnika? Żeby nie było za łatwo, to na to pytanie
odpowiadał prawie… cztery godziny! Spróbujemy ten wywiad jakoś ogarnąć, a
tymczasem zdradzić możemy tylko jego puentę. A wynika z niej, że
„Zielonego karpia i okolicę” stworzył dla zwykłych – co kilkakrotnie
zaznaczał - nader wrażliwych ludzi. Naszym zdaniem powinni ją również
przeczytać dawni i obecni mieszkańcy Choszczna, a ci z Sienkiewicza, to
już w komplecie. I dopiero po tej lekturze (w imieniu Miejskiej
Biblioteki Publicznej w Choszcznie) zapraszamy na wieczór autorski. Może
być ciekawie, bo niezwykle rzadko zdarza się, aby autor stawał twarzą w
twarz z bohaterami swojej historii. – Jestem gotowy – zapewnia Kiejrys.
Tadeusz Krawiec
O tym też poczytacie...
Lekcje hokeja na rozlewiskach; o cedułach oraz o tym, jak Indor zarobił
na pobiciu kolędnika; „żywe” łapówki w banku rolnym; świniobicie na ul.
Sienkiewicza; kto słuchał, a kogo skazali za słuchanie Wolnej Europy;
pierwszy wodociąg, bruk i ubikacje; rozmowy na choszczeńskim cmentarzu i
wspomnienie o brukarzu, który czytał książki, a z alkoholu pijał tylko
spirytus; o bokserze, który nokautował braci Olechów, a nie chciał Witka
nerki; o strasznym dziadku Sommie, który pasał kozy na ulicy Stalina,
no i w końcu o tym, skąd wziął się tytułowy, zielony karp.